Wśród pomocy do nauki angielskiego mam zdjęcie Davida Beckhama w białych slipkach Armani. Zdjęcie to potrzebne jest mi do nauki słownictwa. A więc Beckham ma sixpack...
... co, jak wiadomo, znaczy sześć piw w zgrzewce, ale oczywiście w tym przypadku - jego wycyzelowane mięśnie brzucha, na których nie ma ani grama tłuszczu. Panowie bez takiego atrybutu - proszę się nie martwić, jest w sprzedaży koszulka precision undershirt (cena £60.00). Po włożeniu tejże koszulki sixpack modeluje się sam (choć podobno trudno jest wtedy oddychać).
Mówię dalej do uczennicy: David Beckham's got a lunchbox... Nie, mówi uczennica, David Beckham nie ma lunchbox, no bo leży oto w slipkach, niczego koło niego nie ma. Ależ ma, mówię ja. No, nie taki sam jak Marilyn Manson, oczywiście, który w piosence zatytułowanej właśnie "Lunchbox" insynuuje, że ma nawet pistolet w swoim pudełku na lunch, niegrzeczny chłopak. Nie, David Beckham ma lunchbox taki sam jak Linford Christie, lekkoatleta i złoty medalista.
Użycie słowa lunchbox w tym nowym znaczeniu zapoczątkowali sprawozdawcy BBC w latach 90-tych, kiedy to biegacze zaczęli występować na zawodach w obcisłych szortach z lycry (skin tight lycra). Sprawozdawcy sportowi zaczęli mówić lunchbox na określenie ich tzw. klejnotów (spowitych w materiał, ale nieodparcie rzucających się w oczy).
Piszę te słowa o pierwszej w nocy. Robię sobie przerwę i oglądam uśmiechnięte portrety Polaków na jednym z portali. Aż tu nagle - pewien pan wstawia inną część ciała. Moderator śpi, a ja mamroczę do siebie: Meat and two veg (wymowa: wedż).
Mięso i dwie jarzyny to tradycyjny angielski posiłek, no a w znaczeniu przenośnym: męskie genitalia (w tym przypadku bez bielizny). Nie jest to jednak określenie, jak to się mówi, brudne, a raczej żartobliwe. Idę z laptopem na górę, budzę męża. Mąż spekuluje, czy mięso i dwie jarzyny, które mu pokazuję, należą do tego pana. Oczywiście nie mam możliwości tego sprawdzić. Rano jarzyny (i mięso) znikają.
Pisząc o panach w różnych pozach i w różnych stopniach negliżu, nie mogę oczywiście pominąć pana Olejniczaka, polityka, który całkiem niedawno "wylaszczył się" (got all dolled up) na okładce tygodnika "Wprost".
Wspomnę też film "Full Monty" z 1997 roku o grupie bezrobotnych byłych pracowników stalowni w Sheffield, którzy tworzą grupę stipteasową. Tytuł oznacza tu chipendelsów rozebranych do rosołu (zgrabnie przetłumaczone na polski jako: "Goło i Wesoło").
Wyrażenie "Full Monty" istniało przed 1997 rokiem w znaczeniu: wszystko. Pochodzenie dyskutowane - albo od firmy krawieckiej Sir Montague Burton, gdzie "Full Monty" miałoby oznaczać garnitur razem z kamizelką, a to znowu od Marszałka Montgomerego zwanego Monty, który według jednej wersji miał paradować we wszystkich swoich medalach, według innej natomiast - nalegał, żeby żołnierze zjadali codziennie pełne angielskie śniadanie.
Wracam jednak do Davida Beckhama. Tylko napomknę o jego przezwisku: Goldenballs (super piłki - dosłownie, drugie znaczenie - patrz artykuł "Ale jaja").
A teraz chcę napisać o rewolucji, jaką Beckham zrobił w TEFL (Teaching English as a Foreign Language). Z programami kursów językowych jest taki problem, że aby oceniać na całym świecie według jednego kryterium, powinny one być takie same. Programy te trzeba wypełnić treścią, która by była zrozumiała i w Chinach, i w Afryce.
Dlatego tematy poszczególnych lekcji są zwykle ogólne (i chyba dość nudne), np. otyłość czy ochrona środowiska. Aż tu zjawia się Beckham jako światowa marka, na dodatek lubiący się reklamować. No i zaraz można ciekawiej: lekcja o marce Beckham, o pieniądzach, tatuażach i żonie Wiktorii - wszyscy lubimy poplotkować!
Kończę żartem: We all have skeletons in the cupboard. David Beckham has got one as well... his wife! Wszyscy mamy jakiś szkielet (sekret) w szafie. David Beckham też - swoją żonę! (Choć po polsku chyba mówi się: trup w szafie?)