2000 słów po angielsku, które trzeba znać

Ostatnio natknąłem się na płatny zestaw najpopularniejszych 2000 słów po angielsku, które trzeba znać, by skutecznie komunikować się w języku angielskim. Chwila szperania w Google, i wydaje mi się, że takie listy popularnych słów nie mają najmniejszego sensu. Zanim powiem dlaczego, zobaczcie fragment takiej listy:

słowo częstotliwość część mowy
the 9243 (definite article,adverb)
of 5220 (preposition,auxiliary verb)
and 5196 (conjunction)
to 4951 (preposition,adverb)
a 4506 (indefinite article,noun,preposition)
in 2822 (preposition,adverb)
is 2699 (verb)
you 2041 (pronoun,noun)
are 1843 (verb)

Jak widać z powyższej listy mało który uczeń cokolwiek wyciągnie. Jest to raczej ciekawostka, coś na co można rzucić okiem, ale czy ktoś coś z tego zapamięta? Czy musze wiedzieć, że the to przedimek określony, który występuje 9243 razy? Przecież to nie ma żadnego sensu. Zreszą, czy nie ważniejsze byłoby tu słowo np dog i jak to używać, czyli jak jest wyjść z psem, pies zrobił kupę, itd?

Natrafiłem na artykuł 1000 najpopularniejszych słów angielskich, gdzie temat jest potraktowany znacznie poważniej. Słowa co prawda poukładane są w listy według popularności, ale można ich się uczyć fiszkami. Fiszki to karteczki - z jednej strony mamy słowo po angielsku, a z drugiej - po polsku. Dzięki temu możemy nauczyć się znaczenia słowa i łatwiej je zapamiętać. Dodatkowo - znajdują się tam proste testy z angielskiego sprawdzające znajomość powyższych słów oraz przykładowe zdania użycia. Przykładowy quiz to np: quiz angielski słówka

Co w ogóle sądzicie o takich listach? Jest sens się uczyć tak zwanych popularnych słówek? Czy lepiej skupić się na np. 100 wyrażeń które warto znać - nie są to wyrazy, które są nadzwyczaj popularne, ale znajomość ich po prostu się przydaje.

Inna sprawa to taka, ile trzeba znać słów by się porozumieć po angielsku? 1000 słów? A może 2000 słów? Szybkie 'google it' i widzę, że native używa ok 20000 słów angielskich! Teraz pytanie, ile my znamy? Ja się porozumiem po angielsku bez problemu (choć często używam słów zastępczych, jak czegoś nie wiem po angielsku), zdarzyło mi się też czytać Harry Pottera po angielsku i jakoś dałem radę. A to wszystko bez list ;)

Jakie macie zdanie na ten temat?


Regularnie korzystam z takich

Regularnie korzystam z takich list. Nie tutaj co prawda - wygodniej mi w aplikacji na telefonie. Zanim dojadę do pracy - mam ponad 20 minut w autobusie. Kiedyś tylko telefon, Netliflix, facebook. Ale od jakiegoś roku ćwiczę w drodze do pracy słownictwo. Wiem, że rok to sporo - ale pomyślcie - ponad 300 razy po 20 minut nauki słówek. Z ręką na sercu - kto tyle czasu poświęca rocznie w szkole?

Ja zaczynałem od słówek podstawowych, teraz jestem w stanie zagiąć wielu moich znajomych. Oczywiście z czasem dołożyłem naukę gramatyki i czytanie prostych opowiadań. Niedługo mam zamiar podejść do egzaminu FCE. Czy rok nauki głupich słówek to dużo czy mało?

Jeśli chodzi o wszelakie

Jeśli chodzi o wszelakie listy, to warto zapoznać się np. z takimi słowa będące czasownikami i rzeczownikami

Ja bym tak nie demonizował

Ja bym tak nie demonizował tych list. Lepiej robić to niż nic. Może coś się zapamięta. Jak dla mnie nieprzydatne. Pracuje jako mechanik w Londynie, i potrzebuje słów typu płyn hamulcowy czy sprzęgło. A takie słówka nie występują w żadnym słowniku popularnych wyrażeń ;)