W czerwcu 2008 roku, podczas egzaminu GCSE z angielskiego, 16-letni uczeń napisał na arkuszu egzaminacyjnym "Fuck off" i już nic więcej. Dostał za to dwa punkty (gdyby dodał wykrzyknik, dostałby trzy): jeden za...
...poprawną ortografię (accurate spelling), a drugi za wyrażenie (jakiegoś) stosunku do postawionego zadania (effective communication). Pytanie egzaminacyjne brzmiało: "Describe the room you are sitting in" ("Opisz pomieszczenie, w którym się znajdujesz"). Wspomniany uczeń dostał dwa punkty na 27 możliwych (7,5%) i ocenę F w skali A-F, czyli oblał, ale dwa punkty to zawsze lepiej niż zero!
Wywołało to burzę w mediach angielskich na temat tzw. "dumbing down" (obniżania poziomu), ale główny egzaminator Peter Buckroyd powiedział (chyba słusznie?) gazecie "Times": "It would have been wicked to give it a zero" ("Byłoby niesprawiedliwie dać tej pracy zero").
W Polsce w czasie egzaminów maturalnych odbyło się wiele dyskusji w mediach na temat tego, że matura sprowadza się do nauczenia słów - kluczy. Może i po części jest to prawda, ale nie czas teraz na to, by to roztrząsać. Szczególnie, gdy ktoś z Was przystępuje do, np., egzaminu z angielskiego. Lepiej chyba wyciągnąć morał z tej historii.
Proszę bardzo. Służę pomocą. Parę dodatkowych punktów gwarantowanych, jeżeli postąpi się według poniższych wskazówek:
Tego słowa używamy (z sensem czy bez) na egzaminie. Egzaminator m-u-s-i dać dodatkowe punkty za słownictwo! Gdy przygotowywałam angielskich uczniów do egzaminu z rosyjskiego, kazałam im zawsze użyć słowa "dostoprimieczatielnosti" (zabytki). Zdawali, nawet ten, który przypomniał sobie podczas egzaminu, że ma lekcję gitary w tym samym czasie - i wyszedł.
Egzaminu nie unieważniono. Więc w takich sytuacjach nie panikujemy: proszę powiedzieć lub napisać "I would answer this question if I could" ("Odpowiedziałbym na to pytanie, gdybym umiał"), bo można dostać punkty w kategorii "użycie wyższych konstrukcji gramatycznych" (conditional).
Jako, że powodzenia w egzaminach się nie życzy, na tym kończę.