(Don't) Speak English (22). Angielski bez gramatyki

 

co oznacza bastard

Time flies. Co to znaczy? 1. Czas leci. 2. Czasowe muchy. 3. Zmierz czas much? Czy „time” to: a.Rzeczownik? B. Przymiotnik? C. Czasownik?

Uczą nas tak w polskiej szkole: kategorie rzeczownik, czasownik, przymiotnik. Słówka są przypisane do danej kategorii, czasami ją zmieniają, np. myśliwy to kiedyś przymiotnik, teraz – rzeczownik (nazywa się to substantywizacja), ale to jednak zdarza się rzadko w polskim.

Angielskie słówka zmieniają sobie kategorie bez trudności i nieustannie, bez dodawania końcówek. Czy uczniom się o tym mówi? Nie. Tzw. słówka czy fiszki przypisują słowu jedno stałe znaczenie. Może dobre przy nauce innych języków? Ale akurat bardzo zły początek w nauce angielskiego.

Time flies like an arrow. Fruit flies like a banana. Jeżeli przetłumaczymy pierwsze zdanie jako: Czas leci jak strzała. To tłumaczenie drugiego: Owoc leci jak banan jest bez sensu.

Jeżeli przetłumaczymy drugie jako: Muszki owocowe lubią banany, no to wracamy do pierwszego i tłumaczymy: Muszki czasowe lubią strzałę. Ale co to by znaczyło?
No i co z możliwością: Zmierz czas much? Tak, jakbyś zmierzył szybkość strzały? Z jaką szybkością te muchy latają?

Wszystko to są prawdziwe problemy tych „instant translators”, czyli biednych maszyn tłumaczących w internecie. Piszę „biednych”, bo mnie kiedyś te tłumaczenia irytowały, ale teraz rozumię dylemat maszyn przy tłumaczeniu z angielskiego.
Time flies like an arrow i Fruit flies like a banana wyglądają „na oko” jakby miały identyczne struktury. Ale nie mają, jeżeli powstałe zdania mają mieć jakiś sens.

Bo najczęstsze i sensowne tłumaczenia to by było: Czas leci tak szybko jak strzała. Muszki owocowe lubią banany.

Zdania te stają się zrozumiałe, gdy analizuje się tzw. głębokie struktury, zajmował się tym już dawno lingwista pan Chomsky i chwała mu za to. W tej chwili jest to problem tych maszyn, a raczej ich programistów.

Jest taka anegdotka, że gdy w latach 60-tych w USA zaczęto eksperymentować z tłumaczeniami komputerowymi, programiści dali maszynie zdanie z Biblii:
The spirit is willing but the flesh is weak. (Duch jest ochoczy, ale ciało słabe) do przetłumaczenia z angielskiego na rosyjski, a potem z powrotem na angielski. Maszyna powróciła z tłumaczeniem: The vodka is good but the meat is off/ Wódka dobra, ale mięso zepsute.
Bo "spirit" to owszem, duch, ale też i napój wyskokowy, flesh to i cielesność i mięso.

Przypomina mi to sytuację gdy wiele lat temu jako studentka tłumaczyłam różnym doktorom artykuły po angielsku z dziedzin, które ich interesowały. Trzy miesiące później pan doktor dzwoni: Teraz tłumaczymy mój artykuł na angielski! Zjawia się z artykułem - nic tylko plagiat tego przetłumaczonego, bo teraz on chce mieć publikację w języku obcym! No więc ja muszę główkować, jak to przetłumaczyć, żeby nie wyszło tak samo, jak ten pierwotny artykuł. Jako, że nie było internetu i Polska była zamknięta na Zachód, chyba raczej im to uchodziło na sucho, bo ta publikacja leżała sobie gdzieś na półce.

Jak wiadomo, znaki drogowe w Walii muszą być w dwóch językach: angielskim i walijskim. W 2008 roku rada miejska w Swansea potrzebowała walijskiego tłumaczenia pod napisem angielskim:
"No entry for heavy goods vehicles. Residential site only"/Zakaz wjazdu dla pojazdów ciężarowych. Tylko dla mieszkańców.
Wysłali więc maila do swojego tłumacza. Odpowiedź przyszła błyskawicznie:

Nid wyf yn y swyddfa ar hyn o bryd. Anfonwch unrhyw waith i’w gyfieithu.

I taki napis został umieszczony na tablicy przed supermarketem. Tylko, że tekst po walijsku , wysłany automatycznie przez komputer, brzmiał:
"I am not in the office at the moment. Send any work to be translated".
Znak ten powodował wiele wesołości i trafił do prasy zanim go usunięto.

A jak się komuś nudzi – podaję stronkę FunnyTranslator.com, gdzie można sobie wpisać dowolny tekst, a maszyna to przetłumaczy przez 10-20 języków, wróci do oryginału - ale prawie nigdy zdanie nie będzie takie samo, jak w pierwotnej wersji! I uwaga, nie jest to do "normalnego" tłumaczenia, raczej dla zabawy!
Ktoś, kto uczy się angielskiego ma problem podobny jak te maszyny. Jak to ugryźć? Dobrze jest zapomnieć o polskiej gramatyce przy nauce angielskiego. Akurat mam włączony program Question Time i ktoś mówi: "That’s a very big ask" - To jest bardzo duży wymóg. Czy ktoś zna "ask" jako rzeczownik?

Czyli pamiętajmy: gdybyśmy wzięli kolorowe klocki, to w polskim możemy sobie powiedzieć: umówmy się, że klocki czerwone to czasowniki, zielone to rzeczowniki itd . W angielskim prawie każdy taki klocek miałby kolory tęczy!

Bo słówka jak samo słowo word, czy multum innych, jak: it, in, up, down, out, come, go, table, hurt, baby, fit, egg, pocket, head, - skaczą sobie przez kategorie gramatyczne bez żadnego problemu. Przyjmując polskie podziały związujemy sobie ręce jeżeli chodzi o tłumaczenie czy rozumienie.


Comments

No nie, chciałam znaleźć

No nie, chciałam znaleźć jeszcze jakiś błąd i pokazać swoją wyższość, ale niestety czytelniczka z tarnowskiego mnie ubiegła. A artykuł bardzo ciekawy:) Pozdrawiam

...ja rozumię... Ty ne rozumiesz...

Artykuły są przedrukiem z londynek.net, ale bez komentarzy, które czytelnicy dodają na londynku. "rozumię" to żart językowy, który tam prowadzimy, oczywiście bez komentarzy czytelników tu niezrozumiały. Reakcja w normie jak dla czytelnika z Polski. Czytelniczka nie z tarnowskiego?
pozdrawiam

może najpierw jezyk ojczysty

jakby nie było:
"ja rozumiem", a nie "ja rozumię",
dalej nie czytałam
pozdrawiam