(Don't) Speak English (16). Skrócić i wyrzucić

Dzisiaj - łatwe. Nie będę męczyć czytelnika fonetyką. Weźmy sobie iPoda. I aplikacje do niego. Po angielsku - apps. Apps! Jak bardzo można skrócić słowo!

W angielskim - można. Mamy advertisement skrócone do advert skrócone do ad. Wszystkie trzy słowa funkcjonują.

Nie jest też to proces nowy. Około 1600 roku (okres też tzw. makaronizmów w polskim) w języku angielskim pojawiło się łacińskie wyrażenie "mobile vulgus" - zmienny tłum, na określenie tyranii większości np. w polityce - tłum chce raz tak, raz inaczej, bez żadnej logiki. Dość szybko to wyrażenie zostało skrócone do "mobile", a potem do tylko jednej sylaby! Nie podobało się to purystom językowym (byli tacy w Anglii - w XVIII wieku!). Jonathan Swift (ten od "Podróży Guliwera") skrytykował skracanie słów w magazynie "The Tatler" w 1712 roku. Jednak mob funkcjonuje do dziś z dodanym drugim znaczeniem - mafia.

To tak jakby "kapryśny tłum" został skrócony tylko do "kap". I tyle. Koniec. W polskim mamy też takie skróty, głównie w języku potocznym : spoko, narka, ale najczęściej w imionach, np. moje imię.

W angielskim jest to jednak cecha języka i tego też by mogli w szkole nauczyć, żeby ludzie się nie zastanawiali, jaka jest różnica między lab i laboratory (żadna).

Tytuł w gazecie "The Sun": Gord has 9 nanas a day to be radiant. - "Gordon je 9 bananów dziennie, żeby mieć promieniujące oblicze." (przestał jeść KitKaty) Gord to premier, nanas - banany. Słowa skrócone specjalnie, żeby już z tytułu było wiadomo, a co chodzi (bo to malutki artykuł w rogu strony). Nie są to też konwencjonalne skróty, ale da się zrozumieć. Językoznawcza nazwa tego procesu to clipping.

I tak ze średniowiecznego łacińskiego tytułu "custos placitorum coronae" (strażnik wyroków królewskich) do dziś zostało tylko właśnie ostatnie słowo: "królewski" - koroner, który i obecnie działa w interesach monarchy np. przy ustaleniu własności znalezionych skarbów.

W XIX wieku taximeter cabriolet został skrócony do taxi i cab, perambulator do pram (wózek dziecinny). Przykłady można mnożyć.

Clippings możemy podzielić na:

  • 1. Back-clippings (obcinamy końcówkę): gym(nasium), pop(ular music);
  • 2. Fore-clippings (obcinamy początek): (omni)bus, (cara)van;
  • 3. Fore- i aft-clippings (obcinamy początek i koniec): (in)flu(enza) - grypa, (E)liz(abeth).

Fore and aft to terminologia żeglarska, dosłownie: na dziobie i na rufie, ale tu w znaczeniu: na początku i na końcu.

Pełna forma albo zanika, albo obie funkcjonują równolegle: (maths, mathematics), ale jest też trzecia możliwość: obie formy nabierają odmiennego znaczenia: gentlemen to panowie, ale gents oznacza ubikację męską, examination to badanie u lekarza (ale nigdy exam, który zarezerwowany jest dla szkoły).

Ponieważ skróceniu podlegają nie tylko pojedyncze wyrazy, ale i zwroty, istnieje niebezpieczeństwo, że uczący się angielskiego nie zrozumie w pełni wyrażenia skróconego. Ku swojemu zdumieniu na jednej ze stron internetowych na temat praw pracowniczych w UK znajduję w polskiej wersji:

- employee - pracownik
- worker - robotnik

Jest to tłumaczenie zupełnie bez sensu, bo np. wyobraźmy sobie dwóch pracowników IT, Pawła i Gawła. Paweł jest zatrudniony na stałe, więc to pracownik, a Gaweł przez agencję - więc to robotnik!? Wykonują tą samą pracę!

Błąd tłumacza (mam nadzieję, że jest to tłumacz na minimum wage, bo na więcej nie zasługuje) polega na tym, że nie wie, że worker to clipping od agency worker - bardzo ładna terminologia wymyślona przez New Labour, orwellowski "Newspeak" (nowomowa) w praktyce.

Dawniej mówiło się temps (też clipping od temporary): pracownicy zatrudnieni tymczasowo. No, ale słowo temp sugeruje krótkotrwałość tego zatrudnienia, wymyślono więc eufemizm "agency worker", co brzmi lepiej (a za usługi i tak można temu pracownikowi agencji podziękować z dnia na dzień). Ciekawe jest prześledzenie, jak tłumacze na polski męczą się z "worker", ale nie mam tu na to miejsca.

Inny przykład. Czytam w prasie polonijnej: demokracja, czyli rządy większości... No, ale chyba nie w Anglii. Tu democracy używane jest najczęściej jako clipping od liberal democracy (teoretycy: John Locke i J.S. Mill) - żadne rządy większości, ale wprost przeciwnie, ochrona mniejszości, z naciskiem położonym na prawa człowieka.

Dlatego więźniowie mają telewizory plazmowe, szkoły wypracowują muzułmańską wersję mundurka, a związki homoseksualne są uregulowane prawnie. Trudno to jednak nazwać problemami większości. Czyli demokracja niekoniecznie znaczy to samo w każdym języku!