Zapraszam do czytania wszystkich, niezależnie od stopnia znajomości angielskiego. Taka lekcja nigdy się nie odbywa, a jeżeli już, to dopiero na filologii angielskiej - wtedy pewnie jest za późno. Może i słusznie, bo przyjemnie jest wyjść po pierwszej lekcji, myśląc sobie...
"Już mogę powiedzieć: Dzień dobry, do widzenia, jak się masz, itd. Nie jest ten język taki trudny."
Mimo to, może warto byłoby wiedzieć od początku o podstawowej różnicy między polskim a angielskim.
Zanim do tej różnicy dojdę, trochę o akcencie. Akcent wyrazowy to udzielenie jednej sylabie w słowie większej siły głosu. I tu w obu językach jest już inaczej:
Oto przykład:
PHOto - phoTOgrapher - photoGRAphic (dużymi literami podaję sylaby akcentowane). Bez sprawdzenia wymowy w słowniku nie domyślilibyśmy się tego. Identycznie pisane słowa mogą też mieć różny akcent (i znaczenie): PREsent - obecny, prezent, preSENT - przedstawić.
Uczniowie sobie to prędzej czy później uświadamiają i chyba sobie z tym dają radę. Problem zaczyna się wtedy, gdy chcemy porozumiewać się sekwencjami dłuższymi niż pojedyncze słowa - czyli 99% komunikacji międzyludzkiej. Tu szkoła zawodzi, bo ćwiczą do upadłego pary: sit- seat, a jak często jest to potrzebne w "normalnej" rozmowie?
Ale dowiecie się tego ode mnie.
Oczywiście jestem Wam winna wyjaśnienie. Prozodia to dział fonetyki, który zajmuje się cechami ponadsegmentalnymi języka - nie jedną sylabą czy słowem, ale ciągiem sylab. W polskim odmierzamy sobie rytm zdań przez odstępy między sylabami. Sylaby nieakcentowane są mniej więcej tej samej długości, co akcentowane.
Rytm zdania jest związany z sylabami akcentowanymi, które są wymawiane w przesadny (dla Polaka), dramatyczny sposób. Natomiast sylaby nieakcentowane są redukowane i wymawiane słabo.
Jeżeli jeszcze sobie poczytamy na ten temat na angielskich stronach językowych, to dowiemy się, że te dwa języki są na przeciwnych końcach spektrum. Czyli mamy z górki.
Aby sobie pomóc z wymową, można zastosować podział słownictwa na:
Oto żart z gatunku "Essex girls" (odpowiednik żartu o blondynkach).
Pielęgniarka do młodej dziewczyny po wypadku: Where are you bleeding from?
Sharon (w stereotypie źle ufarbowana blondynka w białych szpilkach, głośna i wulgarna): I'm from bleeding Romford.
Pielęgniarka pyta się, skąd dokładnie dziewczyna krwawi. Sharon interpretuje to jako: "Skąd cholera jesteś?" (bleeding użyte jako łagodne przekleństwo) i odpowiada: Z cholernego Romford.
Fonetycznie interesuje nas tu słówko "from". W tradycyjnym nauczaniu angielskiego byłoby powiedziane, że to się wymawia FROM i koniec. Na szczęście czasy się zmieniają i mamy oto internetowy słownik wymowy HOWJSAY.COM, gdzie po wpisaniu "from" usłyszymy dwie wersje: "pełną" akcentowaną FROM i nieakcentowaną "frəm" London, co odpowiada naszemu przykładowi w żarcie: frəm Romford.
Tutaj upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu (I'll kill two birds with one stone), odpowiadając równocześnie na dwa pytania czytelników z poprzedniego odcinka:
Tu muszę kończyć, ale może ktoś z Was wie, co się stało z "you"?