(Don't) Speak English (11). Pijemy szampana

 

Niektórzy czytelnicy życzą sobie, bym pisała o "ładnym" angielskim. Tu zgaduję, że mają na myśli tzw. RP, czyli Received Pronunciation. Okazja nadarza się, bo akurat mieliśmy coroczne konferencje...

...głównych partii politycznych. I dużo ładnej angielszczyzny, bo nawet w Partii Pracy coraz mniej akcentów regionalnych czy robotniczych. Może jeszcze niektórzy przywódcy związkowi tak mówią, ale to mało relacjonowane w telewizji.

Jednak już przy pierwszym przemówieniu przypominam sobie, dlaczego nie chcę na ten temat pisać. Bo szkolna angielszczyzna mnie nie interesuje, jako że ja jednak żyję w świecie realnym. Proszę sobie dalej ćwiczyć samogłoski, pewnie nie zaszkodzi, ale - Received Pronunciation nie jest do mówienia.

Jest do słuchania. Jest to akcent, którym mówi się nam - zniżając się do naszego poziomu (condescending) - co mamy robić i jak nie mamy racji, a przemawiający ją ma.

Dlatego też Tony Blair, będąc premierem, na spotkaniu z młodzieżą uciekł od wymowy RP - postrzeganej jako "posh" - w kierunku kokneizacji. Używał glottal stops (zwarć krtaniowych charakterystycznych dla Cockney) zamiast "t", żeby pokazać, że jest na tej samej fali, co młodzież. No i przypuszczam, że nie udawał, bo miał wtedy w domu dzieci-nastolatki. Kto takie dzieci ma, wie, jak zaraźliwy dla rodziców jest język młodzieży.

Jak mówią statystyki, 2-6% angielskiego społeczeństwa (warstwy najwyższe) mówią akcentem RP. I - dziwnym trafem - uczą też tej wymowy w liceum w Pcimiu. Szkoda, że rodzice tych angielskich uczniów, którzy wydali tyle forsy na ich kształcenie w Anglii nie posłali tych uczniów do polskich liceów!

Oczywiście piszę ironicznie. W Polsce nie uczą nikogo RP, bo jest niemożliwe oddzielić język od zaplecza kulturowego. Nauczyciele o tym wiedzą (lub nie), ale to jest dobry marketing, więc po co zmieniać nazwę? Są sugerowane inne, np. "adopted RP", ale oczywiście termin nie przyjmuje się. A akcent - zdyskwalifikowany w UK - został bardzo dobrym eksportem na świat!

Ale oto zaczyna się następna konferencja: konserwatystów. Tu mi coś świta: jak to było z tym wywiadem w radio?

29 lipca David ("Call me Dave") Cameron udzielił wywiadu na żywo w Absolute Radio. Słuchacze - głównie młodzież. Już po paru minutach Dave mówi, że elektorat jest "pissed off with politicians". Zreflektował się i przeprosił za język, choć mówił jeszcze gorzej (ale mąż nie pozwala o tym pisać).

Więc nie będę, bo były skargi słuchaczy, dochodzenie i Dave został oczyszczony przez komisję (Ofcom). Zrozumieli, że chciał być cool, a na żywo łatwo coś chlapnąć.

Refleksja: Tony i Dave ciągną język w dół, w Wy dalej chcecie w górę?

Konferencja Torysów trwa, delegatom podobno nie wolno pić szampana (bo trzeba zaciskać pasa), a jeżeli już, to z kieliszków plastikowych. Szampana tego pije się łapczywie, żłopie (quaffing champagne). Mówię do męża:

- Przynieś wiaderko do szampana ze strychu, idą nowe czasy, koniec z proletariackim guzzling cider.

Siódmego października telewizja More 4 pokazuje bardzo zabawny (i pouczający) program "When Boris Met Dave". Program oparty na zdjęciu zrobionym w latach osiemdziesiątych, gdy i Dave, i Boris (Johnson) - jako studenci Oksfordu - byli członkami drinking club o nazwie Bullingdon.

Członkowie ubrani we fraki (cena całego stroju wtedy to tysiąc funtów plus, obecnie trzy tysiące) dwa razy do roku wynajmowali anonimowo lokal, pili tam na umór, lokal demolowali doszczętnie, a potem płacili za szkody banknotami o dużych nominałach.

W programie wystąpił Radek Sikorski, też wtedy student Oksfordu. Dobrą angielszczyzną opisał, jak pewnej nocy studenci wtargnęli do jego pokoju i połamali mu meble, co go oczywiście ucieszyło. Bo właśnie został wybrany na członka tego klubu i to była ceremonia inicjacyjna.

Na fotografii Dave stoi z wyrazem twarzy jakby świat do niego należał. I to - arrogance w znaczeniu "wyniosłość" (a nie przeklinanie w radio czy przyłapanie na paleniu marihuany, gdy był w college'u w Eton) - jest największy obciach dla Dave'a. Obecnie mówi, że wstydzi się tej fotografii. Byli młodzi, pozowali...

Jeżeli Dave zostanie premierem, to mogą być ciekawe czasy, bo za wszelką cenę chce nam udowodnić, że jest jednym z nas (plays down the "toff" brand).