(Don't) Speak English (20). Abracadabra! Redukcja akcentu

angielski akcent

(Potrzebne lusterko.) Wracam do redukcji akcentu - poprawy własnego akcentu, tego, którym mówimy dzisiaj, a z którego nie jesteśmy zadowoleni.

Na tym etapie nie zajmujemy się różnicami w akcentach regionalnych. Bardzo dziękuję za komentarze, i proszę o dalsze! Ale: jeden komentator wymienia chyba 11 różnych akcentów, drugi przysyła link do fajnej kompilacji akcentów regionalnych (niestety – błędy, bo np. akcent nazywa się Geordie, nie gordie, Scouse nie scause). Więc czy nieporozumienie, czy – jak w prawdziwej szkole – próba zejścia z tematu ?

Ja nauczyłam Cockney swoje dzieci, gdy były małe i ktoś je nawet nagrywał, ale obecnie mówimy raczej o cechach Cockney, które przeszły do innych akcentów. Jestem świadkiem rozwodnienia tego akcentu przez ostatnie 30 lat, a miałam szczęście znać osoby, które tak mówiły. Niestety, już nie żyją, a "czysty" Cockney ma podobno zniknąć w ciągu kolejnych 30 lat. Jestem też chyba jedną z nielicznych osób, która uczy elementów Estuary English, co przemyciłam w artykule „Jamaica”.

Ale nie jesteśmy w zoo akcentowym, a w świecie prawdziwym, gdzie bardzo rzadko akcent jest „czysty” na 100%. Do nagrania wybiera się przykłady najbardziej reprezentatywne. Gdy moje dzieci były nagrywane, to oczywiście kazano im przesadzać z akcentem.

A o regionalnych akcentach angielskich można pisać ogólnie z punktu widzenia Polaka. Bo co te wszystkie akcenty mają wspólnego? Choć jest ich aż tyle, to jednak wszystkie one są akcentami prozodycznymi - a polski nim nie jest. Poszczególne akcenty to jakby ta sama melodia, ale w innej aranżacji.

Doświadczam tego na własnej skórze udając się do Newcastle (Geordie) lub – niedawno - do Leeds (Yorkshire). W Newcastle rozumiemy wszystkich bez problemu, ale oczywiście nasz akcent „wystaje”, tak jak szalik West Ham syna. W Leeds nie rozumiemy nic – za pierwszym razem. Po powtórzeniu rozumiemy wszystko. Na początku my mówimy wszystko dwa razy i oni dwa razy. Potem już jak normalna rozmowa. Czyli ucho złapało różnicę.

Eksperyment zostaje przerwany w chwili gdy – po przejściu przez automatyczne barierki , które otworzyły się po włożeniu biletów kupionych w Londynie (jesteśmy na meczu Leeds - Brentford) - znajdujemy się w sektorze groźnie wyglądających fanów Leeds, co niby nie powinno się było zdarzyć.

Tu otworzenie buzi z południowym akcentem to duży błąd. Trzymanie gęby w kubeł przez cały mecz to też nie jest opcja. Więc w tył zwrot i ucieczka z tego sektora.

redukcja akcentuDo akcentów lokalnych warto wrócić, ale teraz popracujmy te trzy minutki, jak nam poleca jeden pan. Popatrzmy sobie w lusterko i powiedzmy – po polsku: „Abrakadabra” Co zauważamy?

Usta rozciągają się w bok pięć razy: na każde „a”. A do góry i w dół? Może z jedną czwartą możliwości? Jeżeli nawet wymówimy ABra kaDabra, czyli akcentowane sylaby – głośniej, czy dłużej, to podstawowy układ ust pozostaje taki sam.

Teraz to samo po angielsku.

ab·ra·ca·dab·ra
   /ˌæbrəkəˈdæbrə/

Można sobie to sprawdzić w Howjsay czy innym słowniku wymowy (tu akurat nie ma znaczenia, czy jest to wymowa amerykańska, czy brytyjska). Teraz znowu patrzymy w lusterko. Jeżeli wymawiamy to słowo prawidłowo, to zauważamy, że:

1. ani śladu polskiego „a”
2. pierwsze i czwarte „a” w pisowni (sylaby akcentowane: AB i DA) są wymawiane z rozdziawieniem buzi. Otwieramy usta na całość i staramy się powiedzieć „e”, co oczywiście jest niemożliwe, bo prawdziwe „e” ma usta rozciągnięte. Wychodzi dźwięk długi i głośny.
3. pozostałe „a” (sylaby nieakcentowane: ra ca bra) - buzia prawie zamknięta, : bardzo krótkie „e” wymawiane jakby od niechcenia.

Różnicę można przedstawić na wykresie:

Polskie abrakadabra - - - - -
Angielskie ABracaDAbra o . . o .

gdzie
oznacza usta lekko otwarte
o - usta otwarte na całość w kształcie kwadratu
. - usta prawie zamknięte.

Czyli po polsku siekamy kiełbasę w równe plasterki, po angielsku kawałki dźwiękowej kiełbasy różnią się długością i energią. Ta właśnie różnica powoduje "obcy" akcent. I psuje to ogólny efekt, jeżeli ktoś mówi dobrze po angielsku, a tu nagle wpada w polski akcent zwiedziony pisownią podobną lub identyczną jak w polskim. Popatrzmy na inne słowa z wielokrotnymi a.

Dużymi literami zaznaczam sylabę akcentowaną i z a łatwym dla Polaka (choć dłuższym niż polskie).

Rekordzista: taramasaLAta – sześć a, tylko jedno podobne do polskiego. Dalej:
PanoRAma
faTAmorGAna – bardzo ciekawe słowo: pochodzi od Morgan le Fay, wróżki z kręgu legend króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu ("fay" to archaiczne słowo na fairy), ale weszło do angielskiego przez... włoskie imię tej wróżki.

Natomiast poniższe nie mają ani jednego a podobnego do polskiego:
Madagascar, Manhattan, Arabia , Casablanca, Jamaica, Alaska. Z imion Maria, Amanda, Anna, Diana.

Dwa długie a: w wymowie w jednym słowie – rzadkie, najczęściej w powtarzalnych sylabach, jak:

- rum baba (wymowa ba:ba:) - babka z rumem. Jedno z nielicznych polskich słów, które weszły do angielskiego. Ale rzadko używane.
- La la land (wym. la:la:) - też ciekawe wyrażenie, oznacza, że ktoś nie jest realistą. "He lives in the la la land". Nie żyje w prawdziwym świecie. Etymologia od Los Angeles, oczywiście, jako krainy marzeń.
- (Lady) Gaga
- ha-ha (ha:ha:) - śmiejemy się!
Bo już np. papa i mama nie mają dwóch takich samych samogłosek w angielskim!